Zapraszamy do lektury:)
O tym, jakie choroby psychiczne są
najtrudniejsze dla pacjentów i lekarzy a także o dawnych metodach
leczenia chorych z psychiatrą Sławomirem Wolniakiem rozmawia Ola Długołęcka, Kobieta.gazeta.pl:
Jaka choroba psychiczna jest najgorsza z punktu widzenia chorego. Która najbardziej przeraża?
Sławomir Wolniak, lekarz specjalista psychiatra, ordynator
Kliniki Wolmed w Dubiu k. Bełchatowa: - Z pewnością taka, gdy człowiek
nie ma poczucia swojego istnienia, a tak czasami bywa w schizofrenii. Ta
choroba sprawia, że człowiek znajduje się w wyobcowanym świecie, w
którym rządzą nim urojenia, omamy, a on sam nie jest w stanie zrozumieć
swojego postępowania. Wydaje mu się, że jest prześladowany, czuje
obecność zmarłych. I co gorsza, często ma próby samobójcze. Nawet 20
procent osób ze schizofrenią kończy swoje życie samobójstwem.
Ta choroba dotyczy ok. 1 procenta Polaków, czyli ok. 400 tysięcy
osób. Co niepokojące, mały odsetek chorych leczy się prawidłowo.
Najczęściej do lekarza zgłaszają się osoby w czasie zaostrzenia objawów
choroby, dopiero wtedy rozpoczynają farmakoterapię. A jest ona
niezmiernie ważna - istniejące obecnie leki trzeciej generacji dają
spore możliwości łagodzenia skutków choroby. Wpływają na układ
mezolimbiczny i mezokortykalny, regulując ilość dopaminy w mózgu -
zmniejszając jej stężenie lub podwyższając.
Gdy jest jej
zbyt dużo, mamy do czynienia z urojeniami, omamami, czyli halucynacjami.
W przypadku zbyt małej ilości dochodzi do wycofania emocjonalnego,
stanów depresyjnych, u pacjenta występuje brak wiary w siebie. Jest duży
odsetek pacjentów, którym dzięki takim lekom jesteśmy w stanie
skutecznie pomóc.
A poza schizofrenią?
- Drugą chorobą bardzo niebezpieczną dla człowieka jest depresja,
na którą cierpi od 10 do 15 procent populacji w wieku średnim,
natomiast ok. 25 procent ludzi po 65. roku życia. To bardzo podstępna
choroba, powoduje obniżony nastrój u człowieka, sprawia, że brak mu
wiary w siebie.
Taka osoba ma częste bóle głowy,
zaburzenia rytmu dobowego, towarzyszą jej lęk i niepokój, pesymizm, złe
samopoczucie, brak wiary w siebie, często nie ma chęci do życia, do pracy.
Dochodzi do tego, że chory nie widzi wyjścia z sytuacji i w tej
beznadziei, bez pomocy nikogo z zewnątrz, podejmuje próbę samobójczą. Od
16 do 25 procent ludzi z ciężką depresją popełnia samobójstwo.
Ta choroba jest dużym wyzwaniem i problemem dla lekarza
psychiatry, który może mieć przeświadczenie, że pacjent jest właściwie
leczony, a tak naprawdę nigdy nie wie, w jakim momencie może dojść do
załamania i kolejnej próby samobójczej. Bo choroba ma różne oblicze u
różnych pacjentów - jedni werbalizują myśli samobójcze, inni są bardziej
skryci. Prawdziwą porażką jest, gdy pacjent odbiera sobie życie.
Czy równie ciężko żyje się z manią?
- Tak. Mania jest zaburzeniem psychicznym - z grupy zaburzeń
afektywnych - trudnym nie tylko dla pacjenta, ale i dla jego otoczenia.
Osoba, która na nią cierpi nie ma żadnych hamulców moralnych, jest
rozchwiana, euforyczna, pobudzona, niepodporządkowana żadnym normom.
Taki pacjent jest wesołkowaty, ma podwyższony nastrój, z niczym
się nie liczy, nie koryguje swoich zachowań. Opamiętanie przychodzi
dopiero wtedy, gdy zacznie przyjmować leki. Wówczas wstydzi się swojego
postępowania, rzeczy, które zrobił. Co ciekawe, choroba ta jest siłą
napędową ewolucji, cierpieli na nią wielcy ludzie - Napoleon Bonaparte,
Marek Hłasko, Witkacy. To zaburzenie dotyczy 1-2 procent populacji.
A które schorzenia są najtrudniejsze dla lekarza? Właśnie wspomniana schizofrenia i ciężkie przypadki depresji, które mogą stanowić zagrożenie dla życia pacjenta?
- Dokładnie tak, te, które najtrudniej się leczy. Bo lekarz
nigdy nie może być pewien, że uda mu się daną chorobę wyleczyć.
Skuteczność leczenia jest na poziomie 60-80 procent, nigdy nie ma
stuprocentowej uleczalności tych chorób.
Schizofrenia,
depresja są chorobami nawracającymi. Niezmiernie trudno leczy się też
paranoję. Osoby, które na nią cierpią wciąż żyją w swoim świecie i
ciągle mają wrogie nastawienie do innych osób.
Kiedy
można się zorientować, że z nami lub naszymi bliskimi dzieje się coś
niepokojącego, że to nie teoria spiskowa rodziny, tylko rzeczywiście
mamy do czynienia z objawami choroby psychicznej?
- Jeśli mamy do czynienia z niedorzecznościami, które jesteśmy w
stanie zweryfikować, np. w sytuacji, gdy bliski nas informuje o
lądowaniu kosmitów. Już wtedy wiadomo, że coś jest nie tak. Należy też
być wyczulonym na sytuacje, w których bliska nam osoba ciągle jest
smutna, mówi o bezsensie życia, dla której życie nie ma wartości, gdy
pojawiają się myśli samobójcze. To jest ewidentny sygnał, że należy
zgłosić się do specjalisty.
I inna sytuacja - gdy pacjent
ma przekonanie, że jest Bogiem, jest lepszy, chwali się, że ma zdolność
czytania myśli innych, gdy pojawiają się objawy urojeniowe,
halucynacje, to właśnie jest sygnał, że z jego psychiką coś się dzieje i
konieczna jest konsultacja ze specjalistą. Taka symptomatologia ogólna,
gdzie zachowanie w znaczny sposób odbiega od normalności, powoduje, że
konsultacja psychologiczna - badanie osobowości, a szczególnie
psychiatryczna są wskazane i dają możliwość wykonania dalszej
diagnostyki psychiatrycznej.
Jak duży wpływ na choroby psychiczne ma otaczający nas świat?
- Zanieczyszczenia, szczególnie dwusiarczek węgla, azbest, rtęć
oraz inne mają wpływ na organizm osób, które z nimi się stykają. Mogą
skutkować tzw. psychozami intoksykacyjnymi, czyli chorobami psychicznymi
bądź reakcjami psychicznymi, które mają różną symptomatologię
kliniczną. Wprowadzanie tych substancji do organizmu może następować
przypadkowo, celowo - podczas prób samobójczych, może też być skutkiem
pracy w przemyśle.
Skutek jest porażający dla organizmu -
dochodzi do zaburzeń świadomości, trwałego uszkodzenia mózgu, stanów
otępiennych. Otaczający nas świat, ciągły pośpiech, ogrom zadań,
obowiązków sprawia, że żyjemy w ciągłym stresie, wypalamy się zawodowo.
Narażeni jesteśmy na frustracje, ogólne zespoły adaptacyjne, depresję,
dystymię (przewlekła depresja z lekiem), a nawet zmiany struktury
osobowości.
Czy częstotliwość występowania chorób
psychicznych zmienia się wraz z epokami? Na jakie najczęściej chorowano
kiedyś, na jakie obecnie?
- Teraz spotykamy
tzw. depresję nowego typu, która jest związana z anhedonią, czyli
brakiem odczuwania przyjemności. Jeszcze 30-40 lat temu nie mówiło się o
depresji, główną chorobą psychiczną była schizofrenia.
Także metody leczenia były zupełnie inne. Przed wynalezieniem
neuroleptyków ludzi leczono śpiączkami insulinowymi. Mój starszy kolega,
także psychiatra opowiadał mi, że w szpitalu podczas jednego tylko
dyżuru z powodu śpiączki insulinowej umierało nawet kilkunastu
pacjentów. Cześć przeżyła, a poprawa ich stanu zdrowia była widoczna.
Dopiero neuroleptyki sprawiły ogromne zmiany w psychiatrii, odstąpiono
od elektrowstrząsów, polewania pacjentów wodą, a także izolacji chorych
psychicznie.
Które choroby wymagają stacjonarnego leczenia w szpitalu psychiatrycznym, a jakie całkowitej izolacji chorego?
- Na pewno izolowani powinni być pacjenci, którzy mieli
tendencje do prób samobójczych i widoczne są u nich nawroty choroby.
Ponadto osoby cierpiące na schizofrenię, u których występuje nasilona
agresja. Taki pacjent jest pobudzony, agresywny, wulgarny. Nierzadko
wydaje mu się, że ktoś czyha na jego życie i on musi się bronić. W
każdym widzi wroga i go atakuje. W takich stanach może być niebezpieczny
- stanowi zagrożenie dla siebie i dla innych.