środa, 20 listopada 2013

Papierosy bye, bye...

Wyniki badań Światowej Organizacji Zdrowia są zatrważające – co roku palenie zabija około 6 milionów ludzi. W Polsce nawet co trzecia osoba jest palaczem. Z nałogiem trzeba walczyć i dobra jest ku temu każda okazja. Obchodzony w trzeci czwartek listopada Światowy Dzień Rzucania Palenia w tym roku przypada 21 dnia tego miesiąca. Jego wprowadzenie było inicjatywą dziennikarza z Minnesoty, który w 1974 roku na łamach gazety poprosił swoich czytelników o powstrzymanie się od palenia przez jedną dobę. Inicjatywa Lynn Smith bardzo szybko rozprzestrzeniła się na całe Stany Zjednoczone, z czasem przechwyciły ja także inne kraje.
Palenie warto próbować rzucić w każdym momencie życia z prostej przyczyny – nałóg prowadzi do bardzo wielu poważnych problemów zdrowotnych. Mimo świadomości o zagrożeniu palaczowi ciężko wygrać jest z uzależnieniem. Bo uzależnienie jest chorobą układu nagrody wywołującą patologiczne zmiany w mózgu i pozbawiającą możliwości kontroli nad własnymi reakcjami. Jeśli osoba uzależniona od nikotyny uświadomi sobie, na ile wpływa ona na jej codzienne działania i steruje życiem, łatwiej będzie podjąć jej świadomą decyzję o zmierzeniu się z odstawieniem papierosów. Istotne jest jednak, by wcześniej rozpoznać i uporządkować swoje emocje, bo człowiek żyjący w ciągłym stresie, napięciu, pośpiechu, nie potrafiący wyciszyć organizmu, częściej sięga po substancje odurzające. Traktuje je bowiem jako zastępczą formę relaksu. Gdy zaczyna rzucać palenie, może posiłkować się Nikotynową Terapią Zastępczą (plastrami, gumami do żucia), przy jednoczesnym opracowaniu systemu wzmocnienia psychicznego. A w tym pomogą różne formy aktywności – sport, czy aktywny wypoczynek. W ten sposób w organizmie dojdzie do wyzwolenia się endorfin – odpowiedzialnych za euforię i odczuwanie przyjemności.

Czy choroby psychiczne mogą być siłą napędową życia?

Zapraszamy do lektury:)

O tym, jakie choroby psychiczne są najtrudniejsze dla pacjentów i lekarzy a także o dawnych metodach leczenia chorych z psychiatrą Sławomirem Wolniakiem rozmawia Ola Długołęcka, Kobieta.gazeta.pl: 

Jaka choroba psychiczna jest najgorsza z punktu widzenia chorego. Która najbardziej przeraża?

Sławomir Wolniak, lekarz specjalista psychiatra, ordynator Kliniki Wolmed w Dubiu k. Bełchatowa: - Z pewnością taka, gdy człowiek nie ma poczucia swojego istnienia, a tak czasami bywa w schizofrenii. Ta choroba sprawia, że człowiek znajduje się w wyobcowanym świecie, w którym rządzą nim urojenia, omamy, a on sam nie jest w stanie zrozumieć swojego postępowania. Wydaje mu się, że jest prześladowany, czuje obecność zmarłych. I co gorsza, często ma próby samobójcze. Nawet 20 procent osób ze schizofrenią kończy swoje życie samobójstwem.

Ta choroba dotyczy ok. 1 procenta Polaków, czyli ok. 400 tysięcy osób. Co niepokojące, mały odsetek chorych leczy się prawidłowo. Najczęściej do lekarza zgłaszają się osoby w czasie zaostrzenia objawów choroby, dopiero wtedy rozpoczynają farmakoterapię. A jest ona niezmiernie ważna - istniejące obecnie leki trzeciej generacji dają spore możliwości łagodzenia skutków choroby. Wpływają na układ mezolimbiczny i mezokortykalny, regulując ilość dopaminy w mózgu - zmniejszając jej stężenie lub podwyższając.

Gdy jest jej zbyt dużo, mamy do czynienia z urojeniami, omamami, czyli halucynacjami. W przypadku zbyt małej ilości dochodzi do wycofania emocjonalnego, stanów depresyjnych, u pacjenta występuje brak wiary w siebie. Jest duży odsetek pacjentów, którym dzięki takim lekom jesteśmy w stanie skutecznie pomóc.

A poza schizofrenią?

- Drugą chorobą bardzo niebezpieczną dla człowieka jest depresja, na którą cierpi od 10 do 15 procent populacji w wieku średnim, natomiast ok. 25 procent ludzi po 65. roku życia. To bardzo podstępna choroba, powoduje obniżony nastrój u człowieka, sprawia, że brak mu wiary w siebie.

Taka osoba ma częste bóle głowy, zaburzenia rytmu dobowego, towarzyszą jej lęk i niepokój, pesymizm, złe samopoczucie, brak wiary w siebie, często nie ma chęci do życia, do pracy. Dochodzi do tego, że chory nie widzi wyjścia z sytuacji i w tej beznadziei, bez pomocy nikogo z zewnątrz, podejmuje próbę samobójczą. Od 16 do 25 procent ludzi z ciężką depresją popełnia samobójstwo.

Ta choroba jest dużym wyzwaniem i problemem dla lekarza psychiatry, który może mieć przeświadczenie, że pacjent jest właściwie leczony, a tak naprawdę nigdy nie wie, w jakim momencie może dojść do załamania i kolejnej próby samobójczej. Bo choroba ma różne oblicze u różnych pacjentów - jedni werbalizują myśli samobójcze, inni są bardziej skryci. Prawdziwą porażką jest, gdy pacjent odbiera sobie życie.

Czy równie ciężko żyje się z manią?

- Tak. Mania jest zaburzeniem psychicznym - z grupy zaburzeń afektywnych - trudnym nie tylko dla pacjenta, ale i dla jego otoczenia. Osoba, która na nią cierpi nie ma żadnych hamulców moralnych, jest rozchwiana, euforyczna, pobudzona, niepodporządkowana żadnym normom.

Taki pacjent jest wesołkowaty, ma podwyższony nastrój, z niczym się nie liczy, nie koryguje swoich zachowań. Opamiętanie przychodzi dopiero wtedy, gdy zacznie przyjmować leki. Wówczas wstydzi się swojego postępowania, rzeczy, które zrobił. Co ciekawe, choroba ta jest siłą napędową ewolucji, cierpieli na nią wielcy ludzie - Napoleon Bonaparte, Marek Hłasko, Witkacy. To zaburzenie dotyczy 1-2 procent populacji.

A które schorzenia są najtrudniejsze dla lekarza? Właśnie wspomniana schizofrenia i ciężkie przypadki depresji, które mogą stanowić zagrożenie dla życia pacjenta?

- Dokładnie tak, te, które najtrudniej się leczy. Bo lekarz nigdy nie może być pewien, że uda mu się daną chorobę wyleczyć. Skuteczność leczenia jest na poziomie 60-80 procent, nigdy nie ma stuprocentowej uleczalności tych chorób.

Schizofrenia, depresja są chorobami nawracającymi. Niezmiernie trudno leczy się też paranoję. Osoby, które na nią cierpią wciąż żyją w swoim świecie i ciągle mają wrogie nastawienie do innych osób.

Kiedy można się zorientować, że z nami lub naszymi bliskimi dzieje się coś niepokojącego, że to nie teoria spiskowa rodziny, tylko rzeczywiście mamy do czynienia z objawami choroby psychicznej?

- Jeśli mamy do czynienia z niedorzecznościami, które jesteśmy w stanie zweryfikować, np. w sytuacji, gdy bliski nas informuje o lądowaniu kosmitów. Już wtedy wiadomo, że coś jest nie tak. Należy też być wyczulonym na sytuacje, w których bliska nam osoba ciągle jest smutna, mówi o bezsensie życia, dla której życie nie ma wartości, gdy pojawiają się myśli samobójcze. To jest ewidentny sygnał, że należy zgłosić się do specjalisty.

I inna sytuacja - gdy pacjent ma przekonanie, że jest Bogiem, jest lepszy, chwali się, że ma zdolność czytania myśli innych, gdy pojawiają się objawy urojeniowe, halucynacje, to właśnie jest sygnał, że z jego psychiką coś się dzieje i konieczna jest konsultacja ze specjalistą. Taka symptomatologia ogólna, gdzie zachowanie w znaczny sposób odbiega od normalności, powoduje, że konsultacja psychologiczna - badanie osobowości, a szczególnie psychiatryczna są wskazane i dają możliwość wykonania dalszej diagnostyki psychiatrycznej.

Jak duży wpływ na choroby psychiczne ma otaczający nas świat?

- Zanieczyszczenia, szczególnie dwusiarczek węgla, azbest, rtęć oraz inne mają wpływ na organizm osób, które z nimi się stykają. Mogą skutkować tzw. psychozami intoksykacyjnymi, czyli chorobami psychicznymi bądź reakcjami psychicznymi, które mają różną symptomatologię kliniczną. Wprowadzanie tych substancji do organizmu może następować przypadkowo, celowo - podczas prób samobójczych, może też być skutkiem pracy w przemyśle.

Skutek jest porażający dla organizmu - dochodzi do zaburzeń świadomości, trwałego uszkodzenia mózgu, stanów otępiennych. Otaczający nas świat, ciągły pośpiech, ogrom zadań, obowiązków sprawia, że żyjemy w ciągłym stresie, wypalamy się zawodowo. Narażeni jesteśmy na frustracje, ogólne zespoły adaptacyjne, depresję, dystymię (przewlekła depresja z lekiem), a nawet zmiany struktury osobowości.

Czy częstotliwość występowania chorób psychicznych zmienia się wraz z epokami? Na jakie najczęściej chorowano kiedyś, na jakie obecnie?

- Teraz spotykamy tzw. depresję nowego typu, która jest związana z anhedonią, czyli brakiem odczuwania przyjemności. Jeszcze 30-40 lat temu nie mówiło się o depresji, główną chorobą psychiczną była schizofrenia. Także metody leczenia były zupełnie inne. Przed wynalezieniem neuroleptyków ludzi leczono śpiączkami insulinowymi. Mój starszy kolega, także psychiatra opowiadał mi, że w szpitalu podczas jednego tylko dyżuru z powodu śpiączki insulinowej umierało nawet kilkunastu pacjentów. Cześć przeżyła, a poprawa ich stanu zdrowia była widoczna. Dopiero neuroleptyki sprawiły ogromne zmiany w psychiatrii, odstąpiono od elektrowstrząsów, polewania pacjentów wodą, a także izolacji chorych psychicznie.

Które choroby wymagają stacjonarnego leczenia w szpitalu psychiatrycznym, a jakie całkowitej izolacji chorego?

- Na pewno izolowani powinni być pacjenci, którzy mieli tendencje do prób samobójczych i widoczne są u nich nawroty choroby. Ponadto osoby cierpiące na schizofrenię, u których występuje nasilona agresja. Taki pacjent jest pobudzony, agresywny, wulgarny. Nierzadko wydaje mu się, że ktoś czyha na jego życie i on musi się bronić. W każdym widzi wroga i go atakuje. W takich stanach może być niebezpieczny - stanowi zagrożenie dla siebie i dla innych.

czwartek, 14 listopada 2013

Depresja niszczy organizm

Zdaniem holenderskich naukowców, którzy obserwowali proces zachowania się komórek, osoby z depresją... szybciej się starzeją. A twierdzą tak po przebadaniu dwóch tysięcy osób starszych. U osób, u których podczas badania bądź wcześniej występowała kliniczna depresja, komórki były bardziej zniszczone niż u ludzi zdrowych. To dało im podstawę do sformułowania stwierdzenia, że depresja w znacznym stopniu wyniszcza organizm. Także u osób, u których nie występują szkodliwe czynniki towarzyszące tej chorobie, jak nadużywanie alkoholu, brak aktywności fizycznej. Z kolei inne badania wskazują, że ludzie z depresją częściej chorują też na raka, cukrzycę i serce. Na zaburzenia depresyjne cierpi około 350 milionów ludzi na całym świecie, czyli prawie pięć procent populacji.
Źródło: www.polskieradio.pl

czwartek, 7 listopada 2013

Lęk przed szkołą

Czy Wasze dziecko ma rano trudności z wstaniem z łóżka, skłonność do częstych mdłości, bóle brzucha i brak apetytu? Czy każdego dnia stara się odwlec moment pójścia do szkoły? Może to być objaw szkolnej fobii. To nic innego jak nerwica o podłożu sytuacyjnym, którą stanowi sama szkoła, ale i sytuacje, do których w niej dochodzi. Kontakt z rówieśnikami, który nie zawsze jest taki, jakiego dziecko by sobie życzyło, klasówki, sprawdziany, odpytywania z zadanych lekcji. Są też nauczyciele, których zachowanie może przerażać dziecko.
Dzieci, które mają fobię szkolną i związane z nią różnego rodzaju bóle somatyczne, odczuwają je w rzeczywistości – nie są to wymysły, które mają umożliwić opuszczenie zajęć i pozostanie w domu. Do najczęstszych objawów należą bóle głowy i brzucha, nagłe wymioty, biegunki, przyspieszona akcja serca bądź zwolniona – prowadząca do omdleń, czasem także stany podgorączkowe. Ich występowanie można wytłumaczyć pojawieniem się mechanizmu obronnego organizmu – dolegliwości mają zapewnić, że dziecko uniknie zagrożenia, jakim dla niego jest pójście do szkoły.
W takich przypadkach konieczne są częste i szczere rozmowy z dzieckiem, konsultacje z nauczycielami, by ustalić źródło problemu. Może się on wiązać z sytuacją, która nawet nie przyszłaby nam do głowy – dla nas będzie błaha, dla dziecka może stanowić ogromny problem.
Nie o wszystkim dziecko może chcieć z nami otwarcie porozmawiać – bo i przyczyny lęków są bardzo różne – dzieci w szkole mogą być zastraszane, bite przez kolegów, rówieśnicy mogą nie akceptować i wyśmiewać różnego rodzaju wady występujące u dziecka – na przykład wymowy czy dysleksję. Do osobnej grupy należą oczekiwania i wymagania wobec dziecka stawiane przez rodziców, co do których dziecko wie, że im nie podoła i tym samym nie spełni oczekiwań rodziców.
Fobia szkolna nie jest czymś, co "samo przejdzie". Problemu na pewno nie wolno bagatelizować, czy lekceważyć. Jak najszybciej należy skontaktować się ze specjalistą – by dziecko jak najszybciej wróciło do psychicznej równowagi.

Gala VIP - materiał filmowy

Ordynator Kliniki Wolmed Sławomir Wolniak oraz prezes Fundacji Rozwoju Gminy Kleszczów, Andrzej Szczepocki, zostali uhonorowani statuetkami VIP. Zachęcamy do obejrzenia materiału filmowego z Gali VIP, autorstwa Roberta Kornackiego.

wtorek, 5 listopada 2013

Nie daj się jesiennej "depresji"

Tegoroczna piękna złota polska jesień nieco odsunęła w czasie pojawienie się sezonowej wrażliwości na zmiany pogody. Zmiana czasu, krótsze dni, deszczowa aura i mniejsza ilość światła dziennego z czasem dotkną jednak nas wszystkich. Pojawią się zmienne nastroje, które będą nas męczyć i każdego roku jest to normalny stan związany z ochłodzeniem i brakiem słońca. Podczas gdy ciało się oziębia, traci hormonalną równowagę, pojawia się zmęczenie, spadek nastroju. Dodatkowo brak słońca sprawia, że czujemy brak serotoniny, która ma wpływ na nasz nastrój. 
Wiele osób mówi, że ma chandrę, która nie jest tożsama z depresją, poważną chorobą wymagającą leczenia pod kierunkiem specjalisty. Chandra sprawia, że ogarnia nas ogólna niemoc, ponury nastrój, niechęć do pracy, nie mamy ochoty na aktywność fizyczną. Wydaje się, że to typowe zjawisko, ale nie należy mu się poddawać. Mimo że sezonowa depresja dopada ok. 5-7% z nas, ze spadkiem nastroju należy walczyć. Może się to udać prostymi sposobami. Spacerami na świeżym powietrzu (nawet jeśli pogoda do nich nie nastraja), pozytywnym myśleniem, odnajdowaniem przyjemności w codziennych czynnościach – ciepłą kąpielą z dodatkiem olejków aromatycznych, parzeniem ziół, które mają doskonały wpływ na lepszą koncentrację i stanowią zastrzyk energii (żen-szeń, miłorząb japoński, lecytyna), właściwym odżywianiem i ćwiczeniami. Nic nie stoi przecież na przeszkodzie, by w długie jesienne wieczory wybrać się na basen czy na siłownię – sam stosuję i gwarantuję przypływ endorfin związanych z wysiłkiem fizycznym. Poprawiajcie sobie nastrój i pamiętajcie, że warto walczyć z jesienną chandrą, bo spadek formy psychicznej może skutkować obniżeniem odporności fizycznej i zwiększyć naszą podatność na różnego rodzaju infekcje.